ROZDZIAŁ II Witaj w Urai


13 lipca 2022, 20:16

 
Wyszliśmy na zewnątrz. Dopiero teraz mogłam zauważyć, że pomieszczenie, w którym byliśmy tak naprawdę było ogromną muszlą. Wokół latały świecące orby. Co to jest? Z bliska nie przypominało już świetlików, raczej przezroczyste kule wielkości jabłek z czymś świecącym w środku. - No co znowu? - spytał Hygin. - Te latające orby... myślałam że to świetliki ale... - Jakie orby? Chodzi ci o margi? Pełno ich tu. Niektórzy wierzą, że wskazują drogę. Ale ja tam w to nie wierzę. Zwykłe latające chowańce. Nic ci nie zrobią. Rozejrzałam się wokół. Powietrze tu było zupełnie inne. Czyste. Czystsze nawet niż w ziemskim lesie. Nie było tam samochodów, fabryk, budynków. Tylko błękit. Wszędzie rosły kwiaty. Były dużo większe niż na ziemi. Margi je uwielbiały. Latały i wirowały wokół nich. Nigdy w swoim życiu nie widziałam tylu barw. Liście niektórych roślin były fioletowe, trawa niebieska. Drzewa pięły się ku turkusowemu niebu, były tak wysokie że korony ich były ledwo widoczne. Tętniło tu życiem. Biegały tu inne dziwne stworzenia, których nazw nie znałam. Domyśliłam się że to ich zwierzęta. Chowańce. Z oddali widać było szczyty gór porośnięte błękitnym kwieciem. Domy miałe przeróżne kształty, niczym nie przypominały ludzkich domów. Niektóre były zrobione z tego dziwnego, świecącego kryształu. Nazywali go neą. Z niewiadomych przyczyn była tu cenna. Inne tak jak ten z którego wyszłam były muszlami lub przypominały ogromnych rozmiarów perły. Oprócz marg latały też motyle, które też były zjawiskowe i dużo większe od ziemskich. Ta kraina wyglądała jak z bajki! - Nigdy czegoś takiego nie widziałam...- powiedziałam cicho sama do siebie. Co jeśli umarłam i dlatego tu jestem? - Przestań się zachowywać obco. Zwracasz na siebie uwagę. Chodź za mną. Tylko się nie zgub. Ja nie będę cię szukał. Szliśmy przez niekończącą się błękitną dolinę porośniętą lasami. Potem musieliśmy przejść przez chwiejący się most, gdzie omal nie dostałam zawału jak spojrzałam w dół. Większość czasu tylko odpowiadałam na pytania, bo w tamtym świecie niemal z nikim nie rozmawiałam. Nie wiedziałam jak się rozmawia z ludźmi a co dopiero z wampirami. Potem dołączyła do nas Gaja. Gaja była wróżką. Jej skrzydła były ogromne. Z początku myślałam że zerwał się wiatr, lecz to była ona. Osoba, która mnie znalazła. Nie wiedziałam czy mam jej być wdzięczna czy być na nią zła za to że trafiłam do lochów. Powiedziałam tylko: - Dzięki za kieckę. Jest bardzo ładna. Uśmiechnęła się spokojnie i odparła: - Nie ma za co. Musisz wyglądać jak jedna z nas. Inaczej mogą być kłopoty. Przechodziliśmy właśnie przez dość zaludnioną wioskę. Mimo nowej sukni, czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Nic dziwnego. Nikt mnie tu nie znał, a widać że ludzie się tu znali dość dobrze. Właściwie ciężko było ich nazwać ludźmi. Wokół pełno było magicznych stworzeń. Gaja opowiedziała mi, jak znalazła mnie na skraju ich lasu, ponoć leżałam tam z neą w ręku. - Co to właściwie ta nea? - zapytałam. - Nea daje nam energię do życia. Wszyscy dzięki niej żyjemy. Służy nam również za budulec i źródło światła. Niestety całkiem niedawno jej blask wygasa, z całkiem nieznanych nam powodów. Podejrzewamy, że ktoś wysysa z nich moc żeby nas osłabić. - powiedziała smutno. - To dlatego trafiłam do lochów... - Tak. Tylko niby skąd nea znalazła się w waszym świecie? Leon mówił, że u was nie ma magii. - To prawda, u nas nie ma magii. Na chwilę zapadła cisza. - Ciekawy jestem co zadecyduje królowa Doria. Przecież ona nie chcę wrócić do swojego świata. - powiedział Hygin. - Co?! - Gaja stanęła jak wryta.- Musimy ją odesłać, nie ma mowy żeby tu została. Już dość mamy problemów: Antuza, gasnąca nea a teraz ONA! - Jaka Antuza? - spytałam - Nie interesuj się! To nie twoja sprawa. - burknęła. Przez resztę drogi szliśmy w milczeniu. Postanowiłam już się do nich nie odzywać. Jestem problemem, chcą mnie wygnać. Hygin miał rację. Do zamku królowej jest bardzo daleko. Bolały mnie już nogi. Nagle padł na nas ogromny cień. Myślałam, że to chmura i chciałam iść dalej, kiedy Hygin mnie mocno chwycił i odepchnął - Uciekaj, szybko! Jak się później okazało, to nie była chmura tylko ogromna bestia o wielkich skrzydłach, ogonie który za jednym uderzeniem powaliłby nawet mój blok, w którym mieszkałam na ziemii. Ogromny łeb z rogami i pyskiem, z którego ziało ogniem. Owa bestia miała pazury i szpony które za jednym uderzeniem mogłyby zabić nawet tego ogra, który mnie trzymał w lochach. Myślałam, że to on był przerażający. Ale myliłam się. Był to smok. Smok miałby mnie już w szponach gdyby nie Hygin. Biegłam ile sił w nogach, ale byłam już tak zmęczona, że schowałam się za drzewem. Zza niego widziałam Hygina i Gaję którzy wyciągnęli swe miecze i walczyli z tym stworem. Smok ział ogniem, ale oni byli tak zwinni i szybcy. Igrali z życiem. W pewnym momencie Hygin wbił ostrze miecza w głowę smoka. Potwór z ogromnym hukiem spadł na ziemię, aż ta się zatrzęsła. Zdałam sobie sprawę, że smok odwrócił ich uwagę i mogłam im uciec. I zostać tu. Na zawsze. Bez żadnej królowej. Ale nie chciałam zostać tu sama po tym, co zobaczyłam. To byłoby niebezpieczne. Zawdzięczałam im życie. Wyszłam więc zza drzewa, żeby mogli mnie zobaczyć. - Tu jestem! - Szybko, spadajmy stąd zanim ogień się rozprzestrzeni. - powiedział Hygin. Tak więc zrobiliśmy. Droga była długa i byłam już wyczerpana. Dziwiłam się Hyginowi i Gaji, że szli swoim tempem wogóle się nie męcząc. Szliśmy przez tą przepiękną krainę, a ja mogłam nacieszyć wzrok widokami. Żałowałam że nie mogłam robić zdjęć. W moim świecie pewnie by pomyśleli, że to wszystko photoshop. Nikt by mi nie uwierzył. Było już ciemno gdy na horyzoncie zobaczyliśmy zamek. Ciężko go było nie zauważyć skoro był cały zbudowany z nei i świecił się takim blaskiem, że aż raziło w oczy. Miałam tylko nadzieję, że pozwolą mi zostać. Jedynie Hygin mnie rozumiał. Ale to pewnie tylko dlatego że był wampirem, mógł czytać mi w myślach i chcieć tylko mojej krwi. Ale wydawali się w porządku. Mogli pozwolić na to by smok mnie zeżarł, mieli by problem z głowy. Ale nie zrobili tego. Byliśmy już na miejscu. Do zamku królowej Dorii prowadziły ogromne, długie schody których widok mnie zbytnio nie ucieszył. Byłam już mocno zmęczona, ledwo co tu dotarłam a tu jeszcze schody. Hygin zamienił się w nietoperza i poleciał. Sprytnie. A ja zostałam sama z Gają, która chciała się mnie za wszelką cenę pozbyć. „Mam nadzieję że Hygin zechce mi pomóc i nie pozwoli na to, bym tu została”-pomyślałam. Miałam też nadzieję że Gaja nie będzie próbowała mnie zagadywać. Ale myliłam się. - A więc jesteś ziemianką, tak? Nie uwierzę, że tak po prostu znalazłaś nasz kryształ w swoim lesie. Na pewno miałaś jakiś inny sposób żeby go... - Ukraść? - zapytałam, powoli czując złość. Hygin się mylił w jednej rzeczy- ona mnie nie polubiła, tylko wstydziła się mnie. Dlatego dała mi tą sukienkę... - Ooo.. bystra jesteś. I tak się nie przyznasz. - Nie przyznam się, bo tego nie zrobiłam! - Jasne. Przez resztę tych głupich, długich schodów nie odzywałyśmy się do siebie. Droga się dłużyła, a nogi niesamowicie bolały. Dopiero gdy schody się skończyły, Gaja powiedziała: - Ciekawe co powie królowa, gdy się dowie o wszystkim. Nie chciałam się z nią kłócić, więc odparłam tylko: - Mhm... Na miejscu czekał już na nas Hygin. Szliśmy przez wielki, duży korytarz. To wszystko wyglądało zjawiskowo. Znowu zaczynałam się zastanawiać, czy to nie jest przypadkiem sen, czy zaraz nie obudzi mnie budzik dzwoniący w telefonie żeby iść do szkoły. Ale tak się nie stało. Wokół nas lśniło neą. Było jej bardzo dużo, lecz zauważyłam że niektóre kryształy nei miały mniej blasku. Były...puste. Jakby straciły swoją moc.. Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie ten pałac. Spodziewałam się standardowo witraży w oknach, żyrandoli ze sztucznymi ozdobami, dywanów itp. Ale to co zobaczyłam znowu mnie zaskoczyło. W oknach wisiał bluszcz z przedziwnych kwiatów, których nie znałam. Kwiaty przypominały lilie, które mieniły się fioletowym światłem. Żyrandoli nie było, były tu zbędne. Wszystko mieniło się od tego kryształu zwanego neą. Ściany wyglądały jakby były zrobione z niebieskiego szkła. Pod nogami mieliśmy istne lustro. Można było się w tym przeglądać. Widziałam swoje odbicie. I sufit... na suficie były jakieś symbole, których nie rozumiałam. Było tu mnóstwo kolumn, łuków porośniętych kolorowym kwieciem a pachniało tu lepiej niż w kwiaciarni... Zżerała mnie ciekawość co do tych świecących kwiatów. Wyciągnęłam do nich rękę. A kwiat zaczął piąć się w moją stronę. Już był blisko, chciałam go dotknąć ale w ostatniej chwili gdy już niemal go trzymałam w dłoniach ktoś mnie mocno szarpnął. - Nie dotykaj tego! - był to Hygin. - Ale... dlaczego? - Te kwiaty są niebezpieczne. Królowa je tu zasadziła, żeby pilnowały wejścia i nie wpuszczały intruzów. Są mięsożerne. - Oj daj spokój, Hygin. Mogły ją zeżreć. Starczyło by im pożywienia na następne stuleciezaśmiała się Gaja. - Lepiej chodźmy już do tej królowej. - odpowiedział. Więc poszliśmy dalej, przed siebie. Z okien zauważyłam światło księżyca. Była już noc. Stanęliśmy przed potężnymi drzwiami. Gaja widać była bardzo zdeterminowana. Zapukała głośno. - Hasło?! - zza drzwi dobiegł męski głos. Myślałam, że zaraz coś powie, ale ona zaczęła pisać coś palcem na drzwiach. Znów były to te dziwne symbole. Zaraz po tym jak je nakreśliła, drzwi otworzył nam wąż z opaską na oczach. Spanikowana zaczęłam się cofać. - Nie musisz się mnie bać. Dopóki nie zechcę zajrzeć ci w oczy. - powiedział. - Heket to bazyliszek.- wyjaśnił Hygin. - Co was tu sprowadza? - zapytał stwór. - My do królowej. - powiedziała Gaja, widocznie rozbawiona sytuacją. - Niech wejdą. - usłyszeliśmy łagodny głos kobiecy. Weszliśmy do ogromnej hali. Naprzeciwko nas siedziała bardzo piękna kobieta o blond włosach. Miała... kocie uszy i długi, włochaty ogon. Ale twarz i cała reszta wyglądała ludzko. Zaczęłam się zastanawiać, kim była Doria, królowa tej przepięknej krainy. Hygin i Gaja ukłonili się, więc zrobiłam to samo. - Witaj Hyginie, witaj Gajo. Kogo mi sprowadzacie? - Witaj, droga Dorio. Mamy tu człowieka. - powiedziała Gaja. - Człowieka? - zapytała widocznie zdziwiona Doria. - Tak. Znalazłam ją z neą w dłoni. Leżała w lesie. Twierdzi, że ją znalazła na Ziemi. To złodziejka i oszustka. - Nie wolno tak oceniać ludzi, Gajo. Nie każdy jest taki sam. - Masz całkowitą rację, Pani. - odparł Hygin. - Ale to niedorzeczne. Przecież na ziemi nie ma nei! - Śmiesz twierdzić że Doria, królowa Urai się myli? - zapytał Heket, wyciągając szpony po opaskę, którą miał na oczach. Przypominając sobie, że jest bazyliszkiem odruchowo zamknęłam oczy. - Heket, nie zamieniaj jej w kamień. Mamy do pomówienia. A tobie, Gajo radziłabym zachować spokój i nie podnosić głosu. - Przepraszam panią. Tym razem królowa zwróciła się do mnie. - Witaj. Jak Ci na imię? - Ewelina. Ja naprawdę znalazłam ten wasz kryształ u mnie w lesie. Proszę mnie nie zabijać, ale też nie odsyłać, Pani. Nie chcę tam wracać. - Dostrzegam w Tobie dużo bólu, dziecko. Ale nie możemy Ci uwierzyć na słowo. Mamy tu pewne zasady. - powiedziała królowa, zamyślona czymś. - Może użyjemy na niej zwierciadła przeszłości? -spytał Hygin. - Tak. Myślę że to dobry pomysł. - powiedziała królowa. - Heket, przynieś lustro. Heket wstał i odwracając się do nas plecami, zdjął opaskę. Po czym odszedł. Po chwili przyniósł lustro. - Podejdź tu bliżej. Zaraz zobaczymy czy mówisz prawdę. Przed oczami stanęło mi upokorzenie, jakie zdarzyło się owego dnia. I oni mają to zobaczyć? - Nie da się inaczej jakoś? - zapytałam, ale było już za późno. Gaja pchnęła mnie przed lustro. Zobaczyłam barwy, mieniły się światła po których kręciło mi się w głowie a potem w lustrze, zamiast swojego odbicia odtworzył się TEN DZIEŃ. Czułam, jak waliło mi serce i płonęły policzki. Zapragnęłam zniknąć. W momencie, gdy dziewczyny wyrzuciły mi śmieci na głowę spodziewałam się że usłyszę śmiech Gaji. Ale panowała cisza. Tak, jakby ich nie było. Jakbym była tam sama. Na ramieniu poczułam czyjąś lodowatą dłoń. Potem lustro wyświetliło moją ucieczkę, las, moje desperackie wydzwanianie po ludziach aż w końcu mnie, jak idę za tajemniczym blaskiem i podnoszę z ziemi... neę. - Starczy już. - powiedziała królowa.- Heket, zakryj lustro. A wtedy Gaja machnęła ręką w moją stronę szepcząc coś, czego nie rozumiałam. Odbił się ode mnie blask, który zmienił się w mniejsze światła. Jak fajerwerk który wybucha na niebie w noc sylwestrową. Czułam, jak przepełnia mnie zapach kwiatów- chyba róży, jaśminu i czegoś tam jeszcze. Przepełniło mną dziwne ciepło. A potem blask znikł. I nie czułam już nic poza tym pięknym zapachem. - Co ty mi zrobiłaś? – zapytałam ją. Milczała, próbując całej siły się nie uśmiechać. - Jestem teraz wróżką? - Ależ skąd! Tylko już nie śmierdzisz. Ale nie będę cię oczyszczać codziennie, wybij to sobie z głowy. - Aha… dzięki. Królowa uśmiechnęła się do mnie. Po czym rzekła: - Witaj w Urai, Ewelino. - Dziękuję! Nie wiem jak mogę dziękować! Hygin dyskretnie nacisknął mi na stopę. Ałć. - To znaczy… dziękuję, Pani. – po czym dygnęłam, składając jej ukłon. Królowa Doria powiedziała: - Obyś nas nie zawiodła, Ewelino. Przez chwilę miałam wrażenie że nawet Heket który był śmiertelnie poważny się uśmiechnął. - A kiedy będę mógł zamienić kogoś w kamień? - Nie dziś, Heket. Mało ci posągów? – zapytała królowa. - Mam już ich osiemdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewiędziesiąt dziewięć. Do dziewiędziesięciu brakuje tylko jednego. Tak tylko zapytałem. - Na to przyjdzie jeszcze czas. A wy idźcie już. I uważajcie na siebie. Tak oto zaczęło się moje nowe życie. 
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz